Wieczorem świat przymiera brakiem energii. Rzeczy nasiąkają ciszą, niebo naciąga na siebie granatowy koc i tak zaczyna się początek nocy. Jeżeli kogoś interesuje zmiana, to niech przywita ten stan z potrzebną mu mistyką. Można na przykład porzucić swoje ciało na kanapie, przyciągnąć obojętność do siebie, niech odpocznie duch od naporu zmysłów i oddechem przewietrzy swoje mieszkanie. W leżeniu tym niech pozostanie zgoda pomiędzy duchem a wolą tak, aby nie mącić jego mądrości. Słowa podejdą same, ośmielone bezruchem i wewnętrznym przyzwoleniem. W tym królestwie nie ma anarchii, jego porządek nie wynika z ustaleń umownych, brakuje tam sankcji siły. Za to panuje w nim majestat prawdy i święty ogień przemiany. Wejście jest otwarte dla każdego, kto skropi swoje ciało pokorą. W międzyczasie można jeść jabłko, można słonecznik, albo co kto woli.
Czytanie nie jest zwykłą czynnością. To nie jest forma rekreacji ani odpoczynku. To czas wytężonej pracy, podczas której słowo wdziera się do człowieka i przemienia go pod osłoną nocy. Zasila nowe terytoria i użyźnia te, które przymarły zaniedbaniem.
Słowo nie tylko było na początku, ono było zawsze. I na zawsze też pozostanie z nami.
anonim



