piątek, 22 lipca 2011

Raj utracony

       O Buwie.
   A co my mamy tutaj ? Popatrzmy... chmury wypełzające z pejzaży, wpełzające przez dziurę w murze do naszego spokojnego, zrównoważonego i dobrze ułożonego świata. Niepokojące i przerażające. No i subtelna wzmianka o niszczeniu środowiska naturalnego - o tym jak niszczymy to co dała nam Natka Matura, czy inny Bóg. Płyta kartonowo - gipsowa wżerająca się brutalnie w połacie zieloności. No i na pierwszym planie, główny motyw fotografii - Buwia wniebowstąpienie. Buwiowa ręka już tam jest, teraz trzeba jeszcze tylko resztę odwłoku przez próg wysoki przerzucić i alles.





   Chyba wolałbym być konserwą, albo chociaż człowiekiem wsadzonym w szklaną butelkę, ale żeby ktoś wrzucił mnie do śmietnika... to wydawało mi się najgorszą wersją mojej żałosnej historii. Jakim cudem udało się komuś wepchnąć mnie w ten ciasny kubeł, chociaż ledwo się tu mieszczę ? Ktoś zaczął turlać mój śmietnik, próbowałem krzyczeć ale nadal nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Chyba straciłem przytomność, bo nie pamiętam co było potem. Obudziłem się kiedy oślepiło mnie światło. Ktoś otworzył wieko i zaczął ciągnąć mnie za głowę. Bałem się, że ten człowiek urwie mi głowę, ale ku mojemu zdziwieniu zdołał trzymając mnie za szyję wyciągnąć całe moje ciało na powierzchnię jednym szarpnięciem w górę. Myślałem, że uświadomienie sobie, że jestem w śmietniku było najbardziej szokującym doznaniem w moim życiu. Teraz już wiem, że tak nie było. Najgorsze było uświadomienie sobie, że jestem kartonem.

Po kryjomu

   Kiedyś coś się tutaj zaczęło budować. Rosło, pięło się do góry, perspektywy miało całkiem niezłe. Perspektywy by stać się imponującą willą na przedmieściach - z piękną elewacją i zadbanym ogrodem. Ale wiecie jak to jest : " jak będziesz palił to nie urośniesz ".



   W okresie dorastania należy eksperymentować. Trzeba próbować. Później trzeba podjąć decyzję. Mądrzy ludzie doszli do tego, że :
Eksploracja + zobowiązanie = tożsamość osiągnięta
Eksploracja + brak zobowiązania = tożsamość odroczona
Brak eksploracji + zobowiązanie = tożsamość nadana
Brak eksploracji + brak zobowiązania = tożsamość rozproszona
Dlatego siedzę w nocnej koszuli w oborze i uczę się zaciągać.



Jeżdżcy Apokalipsy

sobota, 16 lipca 2011

miłość morderców

   "Wyobrażał sobie nawet czasem, że pod sam koniec zacznie słyszeć coraz więcej i więcej, że będzie słuchem zataczać kręgi rozszerzające się jak fala uderzeniowa, aż pochwycone tym nowym zmysłem wrażenia utworzą w głowie detaliczną mapę ulic, budynków, miast, ludzi i ptaków, spłyną na niego ze stratosfery i wyżej, aż dotknie go kosmiczna pustka, a w ostatnim momencie, gdy nie będzie już zdolny wypowiedzieć ani słowa, a krew przestanie dopływać do mózgu, kiedy nie zostanie już nic, co mógłby pochwycić tym swoim słuchem, wtedy materia rozstąpi się przed nim i usłyszy absolut."

   "Wielka szafa osiadła tu wepchnięta niczym głaz morenowy na geologiczne wypiętrzenie czasu, jakby od samego początku wypełniona była starymi zimowymi ubraniami z innego świata. Pokój palimpsest, pomyślał Benjamin, zbiornik na gruzy życia."

   "Miłość Morderców" Dariusz Żukowski


niedziela, 10 lipca 2011

moje ostatnie tchnienie

   Myślę, że kino wywiera na widzów silny wpływ hipnotyczny. Wystarczy popatrzeć na ludzi, którzy wychodzą z sali kinowej w milczeniu, ze spuszczonymi głowami, jakby nieobecni. Publiczność w teatrze, na corridzie i kibice sportowi okazują o wiele więcej energii i ożywienia. Hipnoza kinowa, lekka i nieświadoma, bierze się zapewne z ciemności panującej na sali, ale też ze zmian planów, świateł, ruchów kamery, które osłabiają zmysł krytyczny widza, wprawiają go w coś w rodzaju fascynacji i dokonują na nim jakby gwałtu.

   Wszystko, co nie pochodzi z tradycji, jest plagiatem.

   Istota, która nie nosi w sobie pewnego zasobu namiętnej miłości do kobiet, kwiatów, bibelotów, nawet do wina, czy w końcu do czegokolwiek, istota, która nie jest pod jakimś względem choć trochę nierozsądna, każda zrównoważona na mieszczańską modłę istotka nigdy, przenigdy nie będzie miała talentu literackiego.

   Z różnych przyczyn - pierwszą zapewne jest moja nieśmiałość - kobiety, które mi się podobały, na ogół nie pozwalały mi się do siebie zbliżyć. Pewnie nie podobałem im się. Za to zdarzyło mi się, że biegało za mną kilka kobiet, do których nie czułem pociągu. Ta druga sytuacja wydaje mi się jeszcze bardziej nieprzyjemna niż pierwsza. Wolę kochać niż być kochanym.

   Dzisiaj, jeśli wierzyć temu, co mi mówią, z miłością dzieje się tak jak z wiarą w Boga. Ma tendencję do zanikania, przynajmniej w niektórych środowiskach. Uważa się ją chętnie za zjawisko historyczne, za iluzję kulturową. Bada się ją, analizuje - a jeśli to możliwe, leczy.

   Gdybyśmy byli zdolni do oddania własnych losów przypadkowi i uznaniu bez wahań, że życie jest tajemnicą, bylibyśmy bliscy swego rodzaju szczęścia dość podobnego do niewinności. Między przypadek i tajemnicę wślizguje się gdzieś wyobraźnia, absolutna wolność człowieka. Tę wolność, tak jak i inne, próbowano ograniczyć, usunąć. W tym celu chrześcijaństwo wynalazło grzech popełniany w myślach. Niegdyś to, co uważałem za swoją świadomość, zakazywało mi pewnych wyobrażeń : zabicie brata, kochanie się z matką. Mówiłem sobie : "Co za okropność!" i z wściekłością odrzucałem te myśli przeklęte od wieków.

   Jestem już w tym wieku, że daję ludziom mówić. Moja wyobraźnia jest zawsze w pogotowiu i będzie mnie wspierać swoją nietykalną niewinnością, aż po ostatnie dni. Wstręt do rozumienia. Radość spotykania nieoczekiwanego. Te dawne skłonności wzmogły się wraz z wiekiem.

   Aby dotrzeć do wszelkiego piękna, konieczne jest zawsze spełnienie trzech warunków, są to : oczekiwanie, walka i zdobywanie.

   Od kilku lat grzmią u naszych drzwi trąby Apokalipsy, a my zatykamy uszy. Tę nową apokalipsę, tak jak dawną, niesie za sobą galop czterech jeźdźców, których imiona : przeludnienie, nauka, technika, informacja.

   Jedno wyznam : mimo mojej nienawiści do informacji chciałbym móc raz na dziesięć lat wstać spośród zmarłych, pójść do kiosku i kupić parę gazet. Nie prosiłbym o nic więcej. Z gazetami pod pachą, blady, przemykający pod murami, wracałbym na cmentarz i czytałbym o różnych klęskach tego świata, po czym zadowolony zasypiałbym w bezpiecznym schronieniu grobu.

   Luis Bunuel